środa, 6 sierpnia 2014

*Wiktoria*
Dzisiaj wychodziłam ze szpitala, było to dla mnie na rękę bo w końcu po tych paru tygodniach wracają do nas nasi zakochańce. Olka ma być chrzestną więc bardzo dobrze, że przyjeżdża. Ostatnio razem z Louis'em myśleliśmy nad imieniem dla naszego synka. Będziemy mieli w rodzinie małego Brad'a. Razem szybko doszliśmy do porozumienia i nie mieliśmy przy tym wyborze żadnych kłótni. Jednak czekało mnie a właściwie mojego noworodka jeszcze jedno badanie. Podeszłam do jego szpitalnego łóżeczka i .... to było nie możliwe! Nie było go tam! Zaledwie parę minut temu trzymałam go na rękach... Co się tu dzieje!? Szybko odpięłam ostatnią już kroplówkę i wybiegłam na korytarz a następnie zjechałam windą do pokoju pielęgniarek.
- Dzień dobry! Gdzie jest mój syn!? Nie ma go w łóżeczku! Nie ma go! - krzyczałam ze łzami w oczach na niewinną pielęgniarkę.
- Dzień dobry. Niech się pani uspokoi... Jak się nazywa? - spytała uspokojona.
- Brad Tomlinson - nie wiem czemu, ale przypisałam mu to imię.
- A tak! Niech pani pójdzie ze mną. - spokojnie wyszła zza biurka i zaprowadziła do tajemniczego pomieszczenia.
- Ale co tu się dzieje!? - zapytałam, spostrzegając Louisa oddającego już prawie ,,ilość butelki po tymarku'' krwi.
-Ależ spokojnie. Pani dziecko natychmiast potrzebowało dużej ilości krwi, a taką mógł mu zapewnić tylko ojciec. - wytłumaczyła, uśmiechając się na mnie.
- Wyjdziemy stąd dzisiaj!?
- Tak. Przeprowadziliśmy już badania niedługo dostarczymy krew do organizmu dziecka i za jakieś trzy godziny proszę zgłosić się po wypis.
-Ufff... dziękuję bardzo - powiedziałam a następnie mocno przytuliłam się Lou'iego, który właśnie wychodził z pokoju.
*Madzia*
,,Moja siostra dzisiaj wyjeżdża! Rozumiecie to?'' - dodałam wpis na facebook'u. Nie mogłam się z tym pogodzić czemu ona nie może zamieszkać za nami. Niech zabierze tu swoich przyjaciół. Na pewno byśmy się wszyscy pomieścili. Jestem tego pewna. O siódmej rano pobiegłam do pokoju Olki i zrzuciłam z nich kołdrę. Wyglądało to dość dziwnie, ale przecież nic nie chciałam zrobić. Często tak robiłam, kiedy jeszcze nie poznała Niall'a. Wryłam się między nich i nie chciałam ich puścić.
- Co ty robisz? - zapytała Ola.
- Nie puszczę was! Zostajecie ze mną! Na zawsze! - wykrzyczałam.
- Ej kochanie, ale ty niedługo do nas przyjeżdżasz. Nie wiem czy wiesz? - poinformował mnie Horan.
- Jak to!? - dopytałam.
- Niedługo z Olą się pobieramy... To już wiesz. No i zostaniesz u nas ile będziesz chciała.- wyszeptał mi do ucha.
Nic nie zrobiłam innego jak tylko pocałowałam go w policzek. A następnie uśmiechnęłam się do Olci.
Chwyciłam ją za rękę i zabrałam do mojego pokoju.
- Pomóż mi się ubrać! - powiedziałam.
Olka zaraz szybko wyciągnęła śliczną sukienkę o której istnieniu nawet nie wiedziałam. Pomogła spiąć mi włosy i WYGLĄDAŁAM BAJECZNIE! Kocham ją!
*Olka*
Za godzinę jedziemy na lotnisko a ja nadal nie byłam ubrana. Szybko założyłam krótki top, spodenki no i vansy. Zrobiłam makijaż i pobiegłam na dół, gdzie czekali na mnie już wszyscy łącznie z Niall'em.
Zjedliśmy szybkie śniadanie no przyszła kolej na pożegnania. Nasze bagaże były już spakowana a ja nadal pozostawałam wtulona w mamę. Nie chciałam ich opuszczać. Na serio ich wszystkich kochałam. Po dwudziestu minutach siedzieliśmy w aucie. Ostatnie otarcie łez, machnięcie ręką i ruszyliśmy. Za parę godzin planowaliśmy już wylądować w Londynie...

KOMENTARZ=SZACUNEK DLA AUTORA

Mam nadzieję, że jest w porządku. Pisane na szybko. W końcu chwyciła mnie wena. No to tyle. Miłego dnia i tygodnia. - Olka

poniedziałek, 30 czerwca 2014

*Louis*
Tak w końcu mam synka! Mam upragnionego synka na którego tak długo oczekiwałem. Ma duże, wyraziste, zielone oczka. Jest najpiękniejszym bobasem na świecie! Często zastanawiałem się jak to jest, kiedy mieszkasz z czwórką najlepszych przyjaciół na świecie i nagle w twoim życiu pojawia się nowa osoba, która urodzi ci dziecko. Otóż teraz już wiem, że to najlepsze uczucie na świecie! Mówię wam nie macie czego żałować, że czasem ryzykujecie. No, ale teraz najważniejsze, żebym był przy Wiktorii i dziecku.
*Niall*
Wczorajszy dzień z rodzicami Olki był niesamowity. Jak to rodzice zaczęli wyciągać i pokazywać mi zdjęcia mojej przyszłej żony z dzieciństwa. Wszyscy mieliśmy z tego ogromny ubaw, a mała Olcia wyglądała prze słodko w pieluszkach i długich, kręconych włoskach.
Ale przejdźmy do dzisiaj. Jutro mamy samolot do Anglii co oznacza dzisiejszy, ostatni dzień w Polsce. Myślałem, że Polska to kraj nudów. Nic się tu nie dzieje, jest spokój a ludzie jedynie pracują. Myliłem się. Polska to niesamowity kraj, pełen kolorów i motyli. Każdy ma tu jakieś przydzielone zajęcia a później całą rodziną potrafią spędzić niemal calutki dzień. Z jednej strony żałuję, że jutro musimy już wracać a z drugiej znowu ujrzę przyjaciół za którymi tak strasznie się stęskniłem.Ostatni dzień postanowiliśmy wszyscy spędzić w domu i poraz ostatni nacieszyć się sobą. Madzia dowiedziała się o naszym jutrzejszym wyjeździe i niestety zamknęła się w pokoju i nie chciała z niego wyjść nawet, kiedy na stole pojawiało się jej ulubione danie. Na całe szczęście Olka zdążyła wszystkiemu zapobiec. Nie wiem w jaki sposób, ale paroma słowami potrafiła wyciągnąć ją z pokoju.
- Nialler... - schodząc ze schodów powiedziała.
- Tak kochanie? - spytałem.
- Muszę jeszcze skoczyć do mamy Wiktorii... - odrzekła zakłopotana.
- Spokojnie nie martw się... Zajmę jakoś twoich rodziców a ty szybko się wymkniesz. hmm? tylko się pośpiesz. - zaśmiałem się.
- Kochany jesteś! - pocałowała mnie a następnie wybiegła cicho z domu.
*Olka*
Kurde czemu ja zawsze mam taką sklerozę. Zawsze zapominam o najważniejszych rzeczach. Wystarczyło mi 5 minut i byłam w domu Wiktorii.
- Dzień dobry. - powiedziałam, otwierając drzwi.
- O witaj Olu! Co Ty tu robisz? - spytała pani Marta - mama mojej przyjaciółki.
- Właśnie jutro wylatuję znów do Anglii i przyszłam powiedzieć, że parę dni temu Wiktoria urodziła chłopczyka.
- Wiktoria!? Jak to!? Kto jest ojcem!? Czemu nic nie powiedziała!? Dobrze się czuje !? - zasypywała mnie pytaniami.
- Spokojnie, tatą chłopca jest Louis jej narze... jej chłopak, prze pani. Wiktoria ma się świetnie a nic nie mówiła ponieważ ciągle jest w szpitalu a wcześniej nie chciała pani martwić. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Ufff... już myślałam. Proszę cię jak tylko wyjdzie ze szpitala daj mi znać. Muszę do niej zadzwonić. - odparła.
- Dobrze, a teraz zmykam bo wyrwałam się na chwile z domu a planujemy cały dzień spędzić naszą rodziną, dowiedzenia! - krzyknęłam wychodząc z ogromnego salonu.
- Dowidzenia Olu - dowidzenia. - rzekła.
Jak najszybciej starałam się dobiec do mojego domu. Miałam nadzieję, że nikt mnie nie zauważy. Otworzyłam drzwi. Wszyscy siedzieli w kuchni. Rozmawiali na jakieś śmieszne tematy bo co chwilę słyszałam podśmiechiwania. Łał była babcia!
- Cześć babciu! - krzyknęłam przytulając ją na krześle!
- Co ci tak długo w tej łazience schodzi co!? - spytała oburzona.
W tym momencie popatrzyłam na Niall'a puszczającego mi oczko.
- Ach babciu, tak mi schodzi - zaśmiałam się siadając obok niej.
Zachwycała się moim narzeczonym. Wmawiała, że ślub musi być w Polsce bo inaczej będziemy musieli transportować ją samolotem. W tym akurat żadnego problemu nie było a ślub i tak planowaliśmy w Anglii.
Rozmawialiśmy na temat dziwnym rodzinnym tematów. Po czterech godzinach pogawędek. Razem z Niall'em opuściliśmy rodzinną kuchnię no i udaliśmy się pakować. Nienawidziłam tego. Nie dość, że zawsze panuje przy tym totalny chaos to jeszcze łzy spływają mi po policzkach z myślą, że znów opuszczę swój rodzinny domek. No dobra w końcu trzeba to zrobić. Horan ściągnął z szafy walizki. Ja wyrzuciłam wszystkie nasze ubrania z szafy.
- kochanie - odrzekł mój przyszły mąż.
- co skarbie? - spytałam ze zdziwieniem. Patrzył na mnie takim dziwnym, nieubłaganym spojrzeniem.
- wiesz, że cię kocham najbardziej na świecie!? - spytał. Totalnie mnie to zdziwiło bo normalnie w takich sytuacjach rzucał się na mnie i obrzucał poduszkami. Dzisiaj wyglądało to trochę inaczej...
- ejejje coś mi tu nie gra ... - odrzekłam.
- wiesz o tym? - powtórzył pytanie.
- wiem... - po tym słowie przyciągnął mnie do siebie i zaczął mocno całować... wylądowaliśmy na łóżku...
- Niall - zaczęłam....
- tak ? - zapytał...
- chcę tego.... - powiedziałam z pewnością...
- jesteś tego pewna? - pytał upewniając się. Wiedziałam, że nie chce robić nic wbrew mojej woli i po tamtej sytuacji, która kiedyś miała miejsce po prostu zawsze o to pytał.. a ja niestety nigdy nie byłam gotowa...
- jestem Niall... Jestem tego pewna. Jestem gotowa... - odrzekłam.
W tym momencie Horan spokojnie ściągnął mi koszulkę... Nie miałam pojęcia co się dzieje... Kiedyś byłam do tego zmuszana a teraz robię to z czystej przyjemności... Nialler był tak delikatny, że dosłownie nic nie czułam. Delektowałam się każdą chwilą... ciepłem jego ciała...
- Było dobrze? - spytał po wszystkim.
- Kocham Cię - nie wiedziałam co powiedzieć a tylko to przyszło mi na myśl.
- Ja Ciebię też. - odparł jeszcze raz mocno mnie przytulając.
*Niall*
To było niesamowite. Nigdy nie czułem i nie wiedziałem , że aż tak bardzo ją kocham. Nigdy nikogo nie darzyłem tak wielkim uczuciem jak właśnie ją... Była niesamowita...
Kto by pomyślał, że podczas zwykłego pakowania możemy przeżyć coś takiego...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że dopiero teraz i po ta długiej nieobecności dodaje rozdział, ale niestety kilkanaście dni spędziłam w szpitalu... Przepraszam, że taki krótki, ale mam nadzieję, że chodź odrobinkę wam się spodoba. A właśnie mam jeszcze jedną złą wiadomość next pojawi się dopiero za 2 tygodnie. Wyjeżdżam do Bułgarii i niestety nie będę miała jak go dodać. No to do zobaczenia i miłego początku wakacji! - Olka


piątek, 25 kwietnia 2014

*Harry*
Tak to wszystko na całe szczęście było nie porozumieniem. Ten gościu na ławce... to kolega Julie z podstawówki, podkochujący się w niej . Kiedy media opublikowały, że jestem z nią w związku gościu się wściekł i co .... Postanowił zrobić wszystko by ją odzyskać. Na całe szczęście dałem jej szanse na wyjaśnienia. No i jesteśmy dalej parą. Od tej pory będziemy już uważali na tego typa. Mniejsza o to. Wiktoria przecież rodzi ! Kurde no ! Zadzwonię do polskich zakochanych.
- tak słucham - usłyszałem głos Nialla.
- będziecie tu dzisiaj !? - spytałem.
- stary wszystko się nam skomplikowało, w tym tygodniu nie ma samolotów lecących do Anglii. - odparł.
- ok, bądźcie tu jak najszybciej a przekażę wszystko Louisowi. - po tych słowach miałem się rozłączyć, ale nagle odezwała się Olka.
- Hazza ! Co jest z Wiktorią !? Mów wszystko ! - krzyknęła.
- spokojnie, jest pod czujnym okiem specjalistów. Będzie dobrze, po wszystkim dam Wam znać. - jak głupi uśmiechnąłem się do telefonu a następnie włożyłem go do kieszeni.
*Ola*
Moja najlepsza przyjaciółka przeżywa jeden z ważniejszych momentów w swoim życiu a ja ... Ja siedzę tu w Polsce i nic nie robię. Miałam rację... Jeja czemu akurat teraz nie ma żadnych samolotów. No cóz muszę czekać. Wstałam z łóżka i pogoniłam do toalety. Ogarnęłam się. Postanowiłam, że dzisiejszy przedostatni dzień tutaj poświęcę mojej siostrze. Postanowiłam zabrać ją na łąkę. Dowiedziałam się, że pomimo iż ma siedem lat prowadzi modowego bloga. Fajnie byłoby porobić sobie z nią zdjęcia. Ubrana włożyłam do torby lustrzankę taty i pogoniłam do Madzi.
- wstawaj śpiochu ! - krzyknęłam.
- co ty tu robisz !?
- idziemy dzisiaj na łąkę. zbieraj się. za pięć minut masz być na dole.
- jeju super !
Wyszłam, zamykając za sobą drzwi. W kuchni spotkałam mamę. Właśnie szykowała śniadanie.
- Mamo Nialler z tatą jeszcze śpią. Powiedz im, że zabieraj dzisiaj Madzię na mały spacer. - odparłam.
- Gdzie to się wybieracie ?
- Porywam ją na łąkę. Zrobimy sobie mały piknik. Mogę spakować nasze śniadanie do koszyka ?
- Jasne, świetny pomysł - powiedziała, ściągając z szafki nasz kosz.
Po schodach właśnie schodziła moja siostra. To taki mały słodziak.
- Olka chodź idziemy ! Mam już buty na nogach ! Patrz ! - krzyknęła z promiennym uśmiechem.
- Dobra lecimy - oznajmiłam, dawając mamie małego buziaka w policzek, zabierając koszyk ze stołu i szepcząc jej do ucha dziękuję.
Omijając jezioro nakarmiłyśmy głodne łabędzie. Magda miała taką wielką frajdę. Była taka zadowolona.
Po trzydziestu minutach byłyśmy na miejscu. Spojrzałam na zegarek. Dopiero 8:00. To dla tego jesteśmy same. To wina tak wczesnej godziny. Delikatnie rozłożyłam czerwono-biały kocyk w kratkę. Starannie wyłożyłam przyszykowane smakołyki. Wszystko wyglądało tak smakowicie. Naleśniki z czekoladą i dżemem truskawkowym, truskawki w czekoladzie, owocowy sok, wszystko co tylko mogłyśmy sobie wyważyć.
- No to smacznego - powiedziałam, biorąc do ręki truskawkę.
- Smacznego siostrzyczko - odparła.
Zakączyłyśmy nasze iadanie. Cała nasza rodzina przykładała sporą uwagę do zdrowego trybu życia, dlatego też odrazu po zjedzeniu zabrałam siostrę na krótkie bieganie. Obiegłyśmy naszą łąkę dokoła a następnie wspólnie położyłyśmy się na zielonej, ozdobionej świeżymi kropelkami rosy trawie.
- Mam dla ciebie niepodziankę - zaczęłam.
- Jaką ?
- Dowiedziałam się, że masz bloga. To prawda ?
- Tak. No i ?
- Wzięłam ze sobą aparat. Chodź porobimy sobie kilka zdjęć. - wymówiłam podnosząc się z ziemi.
- Kocham cię ! - krzyknęła uradowana.
Całe dwie godziny spędziłyśmy na robieniu sobie fotek. Do tego potrzebowałyśmy wianków. Urwłyśmy kwiatki i stworzyłyśmy swoje, własne cuda. Myślę, że moja siostra była zadowolona ze zdjęć. Miałam nadzieję, że w czymś się jej przydadzą.
*Lou*
Ponoć za parę minut na świat ma przyjść moja córeczka. Nawet nie umiem opisać tego szczęścia. Jestem tak radosny a zarazem strasznie boję się, że coś może pójść nie tak. Chłopaki z zespołu na prawdę są dla mnie ogromnym wsparciem. To oni utrzymują mnie teraz przy ziemi.
To już za chwilkę. Za chwilę zostanę szczęśliwym tatą ! Nieziemskie uczucie. Nagle lekarz wezwał mnie na salę. Na łóżku leżała zmęczona Wiktoria. Ale obok niej leżał ... Leżał mój mały skarb. Mocno ją przytuliłem. Najchętniej krzyczałbym z radości ! Nie mogłem.
- Lou ... - zaczęła.
- Tak skarbie ?
- To nasze dziecko ...
- Wiem. Jestem najszczęśliwszym człowiek na świecie !
- Kochanie kocham cię !
- Ja ciebie też. - Wymawiając to łzy same spłynęły mi po policzku. Złapałem moją ukochaną za rękę i najchętniej nie wypuściłbym jej nigdy. To co tu się działo. Pozostanie w moim serduchu do końca życia.

----------------------------------------------------------------------

No to tyle :)) Mam nadzieję, że się podoba. Miałam czas wolny, ale jakoś tak dziwnie mi się pisało i nie miałam weny. Mam jednak nadzieję, że się Wam podoba. A i kochani mam prośbę. Nie mówcie ,, o fajnie, że NAPISAŁAŚ'' tego bloga prowadzę razem z Marchewą. Więc stanowimy zespół. To tyle z mojej strony. Pozdrawiam i czekam na komentarze. <3 ~Truskawa i Marchewa

wtorek, 22 kwietnia 2014

*Harry* Nie mogłem spać w nocy... To co zobaczyłem poprzedniego dnia...to całkowicie mnie rozwaliło. Nie moglem się pozbierać.. Zbiegłem na dol i zrobiłem śniadanie dla wszystkich. Przygotowałem sałatkę,kawę,do dzbanka wlałem sok pomarańczowy i coś tam jeszcze.. xdd Poszedłem do pokoi gdzie wszyscy spali.. Najpierw obudziłem Liama i Ann. Tak słodko przytuleni do siebie spali..a ja ich obudziłem : ) Następnie wlazłem do pokoju Louisa i Wiki. Leżeli na łózko a Louis przytulał ją od tyłu...ale sie obudzili I zostali jeszcze Zayn i Perrie.. Wślizgnąłem się do ich pokoju,odsłoniłem zasłony...pięknie słońce świeciło.. Raziło ich w oczy i z marudzeniem wstali *10 minut później* Wszyscy siedzieli przy stole...i jedli. Przypomnialem sobie o wczorajszym zdarzeniu z Julie. Posmutnialem i odechcialo mi sie jesc. 
 -Harry..co sie dzieje? Cos z Julie? - zapytala kochana Wika
. -M....tak. Wczoraj poszliśmy na spacer i usiedliśmy na ławce...ja poszlem do kawiarni a jak wyszedłem zobaczyłem Julie......z......jakim facetem - powiedziałem i z oczu leciały mi łzy. Wszyscy byli zszokowani. Wika,Louis,Perrie,Zayn,Ann i Liam podeszli do mnie i wtulili się we mnie. Wiedziałem,ze zawsze mogę na nich liczyć. *2 godziny później* 
*Louis*
 Siedziałem z moją ukochaną przed laptopem szukając i zamawiając rzeczy dla dziecka. Nagle Wiktoria zaczęła krzyczeć ze rodzi! Szybko wziąłem ja na ręce i zaniosłem ja do samochodu. Odpaliłem go i uspokajałem Wiktorię.W 6 minut byliśmy na miejscu. Odrazu wzięli ją na porodówkę. Mi kazano zostać przed salą i cierpliwie czekać. Usiadłem na krześle i zadzwoniłem do Olki i Horana. 
- Hej. Mam dla was super wiadomość ! Wiktoria rodzi ! - krzyknąłem do telefonu -Jezu..Naprawdę?!! To super! Spróbujemy jak najszybciej przyjechać - powiedziała Olka która skakała z radości! Rozłączyłem się i napisałem sms'a do Hazzy,Liama i Zayna oraz ich dziewczyn. Przyjechali w 15 minut. Hazz przyjechal z Julie ale byli wciąż pokłóceni, Liam przyjechał z Ann a Zayn sam ale Perrie dojechała później bo musiała zostać w studiu. Wszyscy cierpliwie czekaliśmy na lekarza. Harry i Julie poszli daleko od nas i rozmawiali... Gadali tak chyba 20 minut. Gdy wracali to wyglądali na szczęśliwych. 
 "Chyba się pogodzili "- powiedziałem sobie w myślach. Hazz wziął Julie na kolana i całował ja po szyi. Po 8,5 godzinach czekania przyszedł lekarz. Nic nie powiedział tylko się uśmiechnął i poszedł do gabinetu. Pielęgniarka pozwoliła mi wejść na sale.




__________________________________________________________

Przepraszamy że taki krótki.. :/  
Miłego czytania ! <3 Komentarz=Szacunek i mobilizacja dla autora :3
 ~ Truskawa i marchewa (Wika) :)

wtorek, 4 marca 2014

*Dwa dni później*
*Harry*
- Jeju! Mamy taki cudowny, ciepły dzień! Zróbmy coś niesamowitego! -  wykrzyknąłem schodząc do kuchni, w której byli moi przyjaciele.
- Ej wiecie co ! Kociak ma rację ! - odparła Perrie.
- Proponuję wypad do lasu. - zaproponował Zayn.
Jeszcze w tedy nie miałem pojęcia na co się decyduję... Nie wiedziałem, że to wydarzenie będzie miało takie ogromne znaczenie w moim dalszym życiu...
- To co zbieramy się, szykujemy kosz i wypadamy wieczorem na ognisko do ,,naszego'' lasu. - powiedział Lou. 
- Jasne. Szybciej ! - krzyknąłem i łapiąc za coś do jedzenia z kanapką w ręce kierowałem się na górę.
Ups... zaliczyłem glebę. Wszyscy na dole wpadli w śmiech. Hehe nie ukrywam sam zacząłem się śmiać jednak przypomniałem sobie, że właśnie za parę minutek mam iść z Julie na spacer. Moja kochana przecież nie może na mnie czekać. Nie pozwolę na to. Za bardzo ją kocham. Dobra byłem gotowy zwykły bronzowy sweterek, czarna czapka, moje ulubione spodnie i buty. 
- Cześć wszystkim - pożegnałem się i zamknąłem za sobą drzwi wejściowe.
Pobiegłem na umówione miejsce i zobaczyłem Julie...
- Hej kochanie długo czekałaś ? Przepraszam.. Starałem się jak najszybciej.. Wiesz, że Cię kocham - mówiąc to dałem jej buziaka.
- Harry spokojnie, dopiero co przyszłam, tak też Cię kocham. - wymówiła.
Teraz złapaliśmy się za ręce. Postanowiłyśmy, że wpadniemy do Hyde Parku. W planie mieliśmy jeszcze St. James's Park, ale stwierdziliśmy, że chyba nie mamy ochoty tam iść. Na około bawiły się dzieci, było tak cudownie i pięknie. Znaleźliśmy wolną ławkę w zacisznym miejscu obok fątanny. 
- Poczekasz na mnie ? Skoczę tylko po coś do picia. - zapytałem proponując.
- Jasne, będę na Ciebię czekać. - opowiedziała uśmiechnięta.
Niedaleko była kafejka ze świetnymi milkshak'ami. Podbiegłem do niej i zamówiłem dwa truskawkowe pyszności. Zapłaciłem i wyszedłem, udając się na powrotne miejsce, gdzie czekała na mnie Julie. 
Boshe ... Po co ja tam szedłem !? Na ławce zobaczyłem jakiegoś kolesia obściskującego się z ,,moją'' dziewczyną. Nie było mnie zaledwie pięć minut a ona... Co ja sobie myślałem... Czemu to akurat mi się zdażyło... Czemu to ja zawsze mam takiego pecha... Z odruchu żuciłem shaki i pobiegłem do domu. Ciekawe czy wgl się zoriętuję, że mnie nie ma czy po prostu będzie tak pochłonięta nowo poznanym facetem i nic nie zauważy. Wróciłem do domu. Trzasnąłem drzwiami. Miałem już dzisiaj wszystkiego dosyć. Łzy same napływały mi do oczu. Wiem, że na chłopaka nie przystaje płakać, ale... No nie mogłem. Byłem tak wrażliwy... Czasem wydawało mi się, że aż za bardzo.
- Harry, wróciłeś. Jeju co Ci jest ? - spytała Wika.
Tak, nic nie odpowiedziałem. Nie chciałem, żeby kto kolwiek widział mnie w takim stanie. Szybko wszedłem do pokoju i zamknąłem drzwi na kluczyk. Żuciłem się na łóżko i chciałem opanować złość. W pewnym momencie dostałem sms'a.  Na początku nie odpowiedziałem ... Dopiero po kolejnych trzydziestu minutach dałem znak życia... Ciekawe jak się z tego wytłumaczy.... i czy wgl dalej będziemy razem ... 
*Lou*
- ej wiecie co... Coś z Harrym jest nie tak... Odwołujemy dzisiejszy wypad .... - powiedziałem smutno.
- tak.... pójdziemy, kiedy indziej... - dodała Ann.
- dajmy mu czas... Harry jest słodkim dzieciakiem. Mam nadzieję, że jutro wszystko nam opowie a my będziemy w stanie go pocieszyć. - rzekł Liam.
- Mam nadzieję.... - wyszeptał Zayn.



Dzisiaj tak troszkę krócej. Mam nadzieję, że nie przeszkadza. Dziękuję za przeczytanie i proszę o komentarze. Na serio na maksa motywuje mnie to do dalszego pisania. Szczerze przepraszam za błędy a pewnie jest ich dużo. Do usłyszenia.
~ Truskawa i Marchewa


poniedziałek, 3 marca 2014

^tydzień później^

*Nialler*
O 8:30 do pokoju wpadła Madzia. Była taką słodką dziewczynką. Gdybym miał wybierać chciałbym taką siostrzyczkę. Mały, śliczny i zdolny słodziak.
- Nialler ! Wstawaj ! - krzyczała skacząc po łóżku.
- Hehe ok już wstaję. - powiedziałem śmiejąc się.
- Ola !! Ola !! C'mon !! Obudź się w końcu !! - teraz dopadła moją narzeczoną. xd
- Siostra.... Daj mi pospać. - marudziła Olcia.
- Ej nooo ... - rzekła i złożyła ręce...
- Wiesz co ... chyba wiem jak ją obudzić - puściłem jej oczko...
Ta tylko popatrzyła i cichutko zaśmiała się zgadzając się na pomoc w pobudce ..
Odsunąłem się na bok i dałem buziaka Oli...
- Ej noo... - popatrzyła na mnie mówiąc.
- No coo... - uśmiechnąłem się.
Teraz i ona sie na to zgodziła . Madzia tylko na nas patrzyła i z niecierpliwością czekała aż w końcu zabierzemy ją do jej ulubionej kawiarenki ,,Niebieskie Migdały''. Po krótkiej chwili razem z Olą byliśmy zmuszeni przestać. No cóż... Tak to jest z młodszymi dziewczynkami. 
Właśnie przypomniałem sobię, że w szafie mam jeszcze dwa prezenty dla Madzi. Szybko zeskoczyłem z łóżka, otworzyłem drzwi szafy i wyciągnąłem odpowiednie rzeczy ...
- Madzia .. - zacząłem.
- Tak ? - spytała słodkim, promiennym głosikiem.
- Wiesz co... Mam jeszcze coś dla Ciebie - uśmiechnąłem się i wręczyłem niespodziankę.
- Niall ! Łał ! To moje wymarzone lalki !!! - krzyknęła i żuciła mi sie na szyje.
- Hehe cieszę się, że Ci się podobają a teraz zmykaj się ubierać i idziemy do kawiarenki - po nformowałem ją.
- Ok , już pędzę ! Będę na Was czekała ! - w podskokach wybiegła z naszeg pokoju.
Widziałem, że Olcia też już wstała i powoli ścieliła łóżko. Postanowiłem, że trochę ją rozweselę i rozbudzę. Szybko żuciłem się na nią i zacząłem ją gilgotać .
-Hehe Niall przestań, skarbie... łaskocze.. heheh ... - śmiała się mówiąc.
No w końcu musiałem skończyć.
*Olka*
Niall był tak kochany, zrobił mi taką pobudkę xd. Jeju ach... czy ta moja siostrzyczka musi być aż tak wymagająca i o tak wczesnej porze ściągać mnie z łóżka tylko dla tego, że chciała gdzieś iść !? Widocznie tak. Dobra musiałam się przecież zbierać. Założyłam czarną koszulkę adidas, szare leginsy i niebieskie vansy, na wieszk ubrałam zwykłą przewiewną kurtkę. Wzięłąm naszyjnik i zegarek. Do torby wpakowałam portfel, telefon i jakieś tam potrzebne rzeczy, Zwykły makijaż i byłam już gotowa. Zbiegłam na dół i zobaczyłam....
OMG! To był Artur ! Mój najlepszy przyjaciel (oprócz Wiki). Kiedy tylko go zobaczyłam od razu żuciłam mu się na szyję. 
- Artur! Jeju! Artur! Jak Ty się zmieniłeś ! - wykrzyknęłam.
- Ola ! Jak dawno Cię nie widziałem, stęskniłem się ... właśnie wczoraj wieczorem dowiedziałem się, że przyjechałaś. - po tych słowach mocno się przytuliliśmy. Artur był dla mnie jak brat, zawsze o wszystkim mogłam mu powiedzieć i zawsze zaufać. Dopiero po chwili przypomniałam sobie o moim Niallu. Przecież on nic o nim nie wiedział. Odskoczyłam, złapałam Niallera za rękę i przedstawiłam ich sobie. 
- Niall to jest Arur, mój najlepszy przyjaciel - powiedziałam z uśmiechem i blaskiem w oczach.
- Cześć, miło mi Cię poznać. - rzekł do Artka.
- Artur to jest Niall, mój narzeczony. - dodałam z radością.
- Hej, Ciebię też równie miło poznać. - wymówił.
Niestety popołudnie miałam już zaplanowane... Postanowiłam umówić się z Otto (bo tak go nazywałam) jutro o 14:00. Zgodził się i po buziaku w policzek poszedł chyba do swojej dziewczyny.
No to teraz wyskakuję z ukochanym i Madzią do kawiarni.
*Ann*
Za prośbą mojej mamy właśnie dzisiaj miałam przyprowadzić moich wspaniałych przyjaciół do mnie na obiado-kolację. Zgodzili się, ale.... Jakoś dziwnie się czułam... Brakowało mi Olki i Horana.... Postanowiłam, że gdy tylko przyjadą od razu zaproszę ich do siebie. Ale teraz muszę szybko się ogarnąć i lecieć pomóc mojej mamie. Mama jak zwykle była świetnie zorganizowana i wszystko miała już przygotowane do ,,spotkania'' pozostały dwie godzinki a więc ten czas poświęciłyśmy na gotowanie. Postanowiłyśmy przygotować zapiekaną wołowinę, zapieczone ziemniaki i tradycyjną, brytyjską sałatkę. Na deser domowy pudding i ,,bread and butter pudding''. Na pod wieczorek do herbaty zrobiłyśmy babeczki z dżemem i gęstą śmietaną. Mmmmm... pycha. Razem z mamą miałyśmy nadzieję, że moim przyjaciołom wszystko posmakuje. Nagle w drzwiach pojawił się mój młodszy brat. 
- Hejo ! Jak Ci minął dzień ? - spytałam witając się.
- Nuudy, poza tym pani od matematyki dała mi trzy bo nie rozumiałem zadania... to nie sprawiedliwe... - powiedział ze smutkiem.
- Oj tam, nie przejmuj się, obiecuję, że później Ci kochany wszystko wytłumaczę, ok ? A teraz chodź pomogę Ci się ładniej ubrać, bo na obiad przychodzą do nas moi przyjaciele. - wymówiłam z uśmiechem.
- A będzie Liam !? - zapytał krzycząc.
- Jasne, chyba dobrze no nie ? - puściłam mu oczko.
- Jeeeeea !! Będzie Liam ! Mamo Liam przyjdzie ! Juuuupi ! - wykrzyknął i w poskokach poszedł do swojego pokoju.
- Mamo ja pójdę go ogarnąć i zaraz do Ciebię przychodzę - oznajmiłam mamę.
- Dobrze, ale Ty też powinnaś coś z sobą zrobić - uśmiechnęła się.
- Kocham Cię mamo ! - powiedziałam i poszłam na górę.
Wyciągnęłam braciszkowi błękitną koszulę w kratkę i niebieski jeansy. Delikatnie postawiłam włosy na żelu i był gotowy. Teraz tylko czekał na gości. Łał... a ze mną !? co teraz... nie miałam pojęcia co na siebie włożyć. Szybko wyciągnęłam coś z szafy. Trafiło na czarną koszulkę i białą spódniczkę. Na nogi zaciągnęłam czarne pod kolanówki. Rozpuściłam i wyprostowałam ładnie włosy. Oczy pomalowałam delikatnym, beżowym cieniem i czarnym eyelinerem. Byłam już gotował. Łał nie mam pojęcia jakim cudem ale w dużym pokoju ujrzałam już cudownie zastawiony stół i pięknie wyglądającą mamę z bratem... Niesamowite jaka ona jest szybka. Kocham ją.
Za pięć minut powinni zjawić się moi znajomi. Teraz tylko czekałam.
*Liam*
Jest ! Staliśmy już wszyscy przed drzwiami domu Ann. Harry nagle zapukał. Panowała świetna atmosfera. Przed drzwiami stanęła moja dziewczyna... Jeju wyglądała niesamowicie. Wszyscy weszli do środka a ja... a ja stałem jak głupi i się jej przyglądałem. Wmurowało mnie... 
- Czemu stoisz ? - spytała.
- Jeju Ann jak Ty pięknie wyglądasz.... Kocham Cię ! - od powiedziałem, mocno ją całując.
Cały wieczór był cudowny, wszystko było dopięte na ostatni guzik... Łał nigdy nie spędziłem milej czasu... Każdemu z Was życzę takiego miłego wydarzenia....

Mam nadzieję, że się podoba, przez ostatnie dni nie miałam pomysłu i dlatego tak długo nic się nie pojawiało. Przepraszam i zapraszamy do dalszego czytania ♥ 
Przy okazji wpadajcie --> http://myblackrainboww.blogspot.com/ <-- blok Marchewy - pozostawcie po sobie ślad - będzie nam bardzo miło :)
~ Truskawa i Marchewa






środa, 19 lutego 2014

Nowa twarz:
Madzia - siedmioletnia siostra Oli i córka Amandy i Jeka. Jest uroczą dziewczynką, chodź bywa niezwykle kapryśna. Szybko zmienia humor. Rodzice robią wszystko aby było jej jak najlepiej. Olka jest dla niej ukochaną siostrą, chodź dzieli ich duża różnica wieku są jak przyjaciółki. 


*Amanda*
Dzisiaj przyjeżdża moja młodsza córka. Wraca z tygodniowego pobytu u kuzynki. Okropnie ucieszy się z powodu obecnej u nas Oli. Moje córeczki potrafiły się bardzo dobrze dogadać i często wywijały mi i Jakowi psikusy. W domu zawsze było pełno śmiechu. Po odjechaniu Oli Madzia nie była już taka pełna energii ... Z początku nie chciała nawet nic jeść i kłuciła się z nami, że dopóki Olcia nie wróci nic nie zje... Na całe szczęście rozmowy z siostrą przebywającą w Anglii pomogły. Madzia zaczeła jeść i nabrała dystansu do siebie, często się uśmiechała i była bardzo zadowolona. Jeszcze dwie godzinki i znowu stanie u boku Oli. Miałam nadzieję, że ucieszy się z tego mini prezentu.
*Olka*
Łał dzisiaj ponoć miała wrócić moja młodsza siostra. Heh nie ukrywając cieszyłam się z tego powodu. Meg bo tak właśnie ją nazywałam była cudowną dziewczynką. Nie sprawiała problemów i cieszyła się każdym dniem. Zresztą mój Niall miał dla niej prezent. Kupił jej przecież masę zabawek w Londynie. 
Dobra, niecałe dwie godzinki do przyjazdu a ja nie byłam gotowa. 
Miałam iść dzisiaj z Niallem i Meg do pobliskiego parku, więc stwierdziłam, że od razu się przygotuję.
- Niall, śpiochu wstawaj - powiedziałam całując go w policzek.
- Sekundka .... za chwilkę wstanę - uśmiechnął się przez sen.
- hehe ok, ale za niedługo przyjeżdża moja siostra. - wymówiłam.
- to zmienia postać rzeczy xd. - odpowiedział zrywając się z łóżka.
Wziął jakieś ubranie i pogonił się przebrać. Zrobiłam to samo. 
Założyłam na siebie czarne rurki, czarną koszulkę z nadrukiem czaszki a na wieszk koszulę w moro. Rozpuściłam  włosy i założyłam czarne glany. Zrobiłam mocniejszy makijaż i zeszłam na dół... Czekali tam już Niall i moi rodzice. Za pięć minut do domu miała wpaść moja siostra. Z tego co słyszałam nie ma bladego pojęcia o tym, że tu jestem xd. Mam nadzieję, że się ucieszy xd. 
*dziesięć minut później*
Meg dalej nie było w domu. Ciekawe gdzie jeszcze pobiegła... Nagle klamka od drzwi się otworzyła. Odwróciłam się a w drzwiach stanęła Madzia. Heh odziwo nie zwróciła na mnie uwagi. Tylko żuciła gdzieś torbę i buty i pobiegła na kanapę. 
- hej .. co tak nie kontaktujesz ? - zapytałam ze śmiechem.
Meg się odwróciła... Popatrzyła na mnie i żuciła mi się na szyje..
- Olaaa... Olaaa... - zaczęłą.
- Co tam u ciebie kochanie ? - spytałam.
- Zostawmy mnie.. Ty przyjechałaś !! Łał !! Jak super ! - krzyczała biegając po całym pokoju.
- Wiesz co chcę Ci kogoś przedstawić... Otóż ... to mój nażeczony ... - powiedziałam łapiąc mojego Horanka za rękę...
- Cześć - powiedział Niall.
Madzia wyraźnie się zawsydziła... cicho odpowiedziała cześć i podała mu dłoń....
- Co Wy na to, żebyśmy się gdzieś przeszli.. proponuję park.. Com ? - zaproponował Nialler.
- Jasne ! - krzyknęłyśmy razem z moją młodszą siostrą.
- To szybciutko się ubieraj i załóż jakiś sweterek, potem może Ci być zimno - powiedziałam, puszczając oczko w kierunku Meg.
Po chwili wszyscy byliśmy gotowi. Wzięłam jeszcze małą torebkę na telefon i portfel. 
- Tylko uważajcie na siebie! - krzykneli rodzice z uśmiechem.
- Mamo daj spokój... Oni są dorośli.. Jestem w dobrych rękach.. - wymówiła Madzia.
- heheh - zaśmiał sie Horan.
- Dobra mamo, w razie czego będziemy w kontakcie - powiedziałam i zamknęłam drzwi.
*Madzia*
Moja siostra wróciła !!! Jak ja się cieszyłam !! Uuuuu!! Byłam pełna energi!! Tryskałam radością !!! Nie mogłam w to uwierzyć !!! Na dodatek przyjechała z jakimś Niallem... Nie miałam pojęcia jaki on jest... Widziałam go pierwszy raz i znałam tylko jego imię, wiedziałam, że jest nażeczonym Oli i pochodzi z Irlandi.. reszty ... zeroo. Miałam nadzieję, że będzie super jak moja siostra... Na razie był spoko. xd
Widziałam jak szli i trzymali się za ręce od czasu do czasu dając sobie buziaka w policzek. Byli słodcy xp. Wiem, że możecie pomyśleć, że mam dopiero siedem lat i wgl ... ale no cóż... jak to mówią miłość nie wybiera. W końcu doszlismy na miejsce wszyscy pobiegliśmy na młyńskie koło ! Suuuper! Wsiedliśmy do srodka, zapneliśmy się i koło ruszyło ! Było tyle pisku... zadowolenia, humoru ! huhuhu! krzyczałam ! Od dawna nie byłam na takim czymś bo moi rodzice twierdzili, że to niebezpieczne ... Naszczęście oni byli wyrozumieli i wiedzieli co to znaczy DOBRZE SIĘ BAWIĆ ♥ 
Potem poszliśmy na przejażdżkę po strasznym domu. Zmieściliśmy się w jednym wagoniku.. Hehe na początku się bałam ale chłopak Olki był odjechany ! Nawet złapał mnie za rękę ! Podjarka xd Pocer face xd heheh zwiedziliśmy jeszcze mnuuustwo atrakcji. Oni byli na serio spoko :).
* Wika*
Była 20:00 postanowiłam, że zadzwonię do mojej Oli. Strasznie ciekawiło mnie co i jak u niej słychać. 
* dźwięk sygnału*
(O-Olka, W-Wiczka)
- tak słucham ... - usłyszałam głos Oli. 
- hejooo ... co tam u Was ?
- Wika... właśnie co wrócilismy z moją siostą i Niallerem z parku i jak zdążyłam się zorientować moi rodzice wybrali się na romantyczną kolację do restauracji...heh.. a u Was jak tam ?
- Hehe .. pozdrów tam wszystkich xd Ogólnie tęsknimy za Wami... straasznie.. dni upływają i żyjemy xp Julie się o cibie pytała xd A tak ogólnie to jest ok xd
Gawędziłyśmy tak aż do dwunastej w nocy xp. Przegadałyśmy o wszystkim . Z tego wynikało, że nasz i ich dzień był wspaniały....

Pisany na szybko xdd
Muszę się szybko wziąźć za odrabianie lekcji xdd.
Srx za błędziory i miłego czytania ♥
~ Truskawa i Marchwa ♥